Pasją Pana Gerarda Kotuli ze Świerklan Dolnych była nie tylko praca zawodowa w kopalni "Jankowice" i działalność na rzecz społeczności lokalnej, ale w wolnych chwilach również rzeźba w węglu, graficie, drewnie, malarstwo oraz .... pszczelarstwo.
Pracę na "Jankowicach" podjął w 1962 roku. Większość czasu "przefedrował" w dziale mierniczym. Z jego wiedzy - odczytywania map górniczych skorzystało wiele osób dozoru, przygotowujących się do zatwierdzenia w Urzędzie Górniczym. Często brał udział w komisjach powypadkowych, nieraz śmiertelnych, o których nie chce wspominać.
Sztuką rzeźbiarską zajął się za namową małżonki Marii, pochodzącej ze Świętochłowic, ale z korzeniami w Kucharzówce w Świerklanach Dolnych. W 1975 roku, zwiedzając razem Muzeum w Rybniku, zainteresowali się eksponatami w postaci rzeźb w węglu, przedstawiającymi górników oraz trud pracy górniczej, wystawionymi z okazji przygotowywanego konkursu krajowego. Oglądając jedną z rzeźb, małżonka zapytała - "Gerard Ty byś tego nie umioł zrobić?"
Bryłę twardego węgla z pokładu 404/5 załatwił Pan Henryk Konsek, wówczas sztygar pracujący na zakładzie przeróbczym (obecnie emeryt, uznany hodowca gołębi pocztowych). Największym wyzwaniem Pana Gerarda było przeniesienie tego kawałka węgla przez portiernię kopalnianą tak, aby nie ośmieszyć się przed załogą. Zabranie po szychcie klocka drewnianego do domu, to powszechny przywilej górnika, ale bryły węgla?
Przysłowiowym rzutem na taśmę wykonał i wystawił w „Konkursie na rzeźbę w węglu, graficie i łupku" organizowanym przez Muzeum w Rybniku, swoją pracę wykonaną w węglu. Praca nosząca tytuł "Solidarność" - bo wszyscy przedstawieni na niej górnicy solidarnie pracowali w przodku, wśród rzeźb uznanych już twórców zajęła w konkursie IV miejsce. Pikanterii tego sukcesu dodaje fakt zaginięcia "Solidarności" już drugiego dnia wystawy pokonkursowej. Jako "nieznany artysta rzeźbiarz" Pan Gerard znalazł się w jednym z odcinków Polskiej Kroniki Filmowej, wyświetlanej kiedyś w kinach, przed każdym seansem filmowym.
Artystyczny talent Pana Gerarda nie uszedł niezauważony przez kierownictwo kopalni. Od tego czasu wykonywał węglowe figury, puchary, którymi kopalnia obdarowywała goszczących w niej osobistości, członków delegacji krajowych i zagranicznych. Stanowiły one również prezenty dla rodziny i znajomych rozsianych po całym świecie. Jego prace powędrowały m.in. do Czech, Niemiec, Francji, Anglii, a nawet dalekiej Algierii czy Boliwii.
W 1978 roku, kiedy przypadało 10-lecie brykietowni przy KWK "Jankowice", Pan Gerard wraz małżonką wykonali dziesiątki grafitowych medali, którymi uhonorowano kierownictwo i zasłużonych pracowników tego, nieistniejącego już zakładu.
Spróbował również sił w malarstwie na płótnie. Wykonał kilka niewielkich rozmiarów obrazów oraz jeden duży w 1975 roku, na prymicje krewnego - misjonarza ojca Cypriana, pochodzącego ze Świerklan Górnych, przedstawiający naturalnej wysokości beatyfikowanego cztery lata wcześniej o. Maksymiliana Kolbe. Obraz niestety zaginął i nie jest znane miejsce jego przechowywania. Pozostało tylko zdjęcie z prymicji.
Zainteresowanie pszczelarstwem zaczęło się w 1973 roku i to w prozaiczny sposób. Sąsiad wyjeżdżający czasowo za granicę nie chciał pozbywać się pasieki, więc przekazał pod opiekę po kilka uli swoim znajomym, w tym Panu Gerardowi. Pszczoły tak go zaintrygowały, że dokupił kolejne ule, tworząc pasiekę, w której bardzo często odpoczywał, nabierając energii do twórczej, jak i społecznej pracy, której poświęcił wiele lat swojego życia.
Sporo czasu poświęcił właśnie pszczelarstwu, zostając członkiem Koła Pszczelarzy w Rybniku, a po utworzeniu w 1997 roku podobnego Koła w Świerklanach został wybrany do zarządu, w którym pełnił funkcję sekretarza i kronikarza.
Po zakończeniu pracy w KWK „Jankowice" i przejściu na emeryturę w 1992 roku, został członkiem OSP Świerklany, gdzie powierzono mu funkcję kronikarza, a rok później ... prezesa OSP. W czerwcu 1997 r. został wybrany do Zarządu Wojewódzkiego ZOSP RP w Katowicach.
Kiedy w 1998 r. zaczęto tworzyć Zarządy Powiatowe ZOSP RP został Pełnomocnikiem ds. tworzenia Zarządu Powiatowego ZOSP RP w Rybniku, a na Zebraniu Wyborczym w listopadzie 1998 r. wybrano go w nowo powstałym ZOP ZOSP RP w Rybniku na Prezesa i kronikarza. Z funkcji wiceprezesa i kronikarza, jakie ostatnio sprawował, zrezygnował niedawno, bo w listopadzie 2016 r. Od teraz pozostaje tylko Członkiem Honorowym OSP w Świerklanach.
Wspominając minione lata Pan Gerard jest wdzięczny swojej małżonce Marii, która zachęcała, wspierała i pomagała w pracy społecznej i artystycznej. Dziękuje również mieszkańcom gminy Świerklany, że zaufali mu, wybierając go do Rady Sołeckiej, w której działał przez 32 lata, oraz na radnego Gminy Świerklany.
Pisząc o Panu Gerardzie, nie sposób nie wspomnieć o Jego dziadku Antonim Kotule urodzonym w 1875 roku. Wiele można się o nim dowiedzieć na podstawie opowiadań Kierownika Szkód Górniczych w KWK "Jankowice" Pana Pawła Kubicy, w których wspomina, że kiedy był uczniem i praktykantem, kierownictwo naszej gruby miało trudności z wybudowaniem sklepienia na podszybiu, na poziomie 400 ze względu na jego dużą wysokość. A że Antoni Kotula ze Świerklan Górnych był wykwalifikowanym murarzem, cieślą i snycerzem, pochodzącym z rodziny, w której ojciec i jego bracia budowali kościoły drewniane i murowane, więc władze kopalni zwróciły się z prośbą do niego, czy nie potrafiłby zaradzić tym kłopotom i podjął się nadzorowania prac nad wybudowaniem tego sklepienia. Ostatecznie Antoni Kotula, mający wówczas 76 lat zgodził się i cała obudowa podszybia na poziomie 400 została wymurowana. W niezmienionym stanie nadal spełnia doskonale swoje przeznaczenie i zapewne posłuży kopalni jeszcze wiele lat.
O nim to właśnie powstał piękny wiersz w gwarze śląskiej "Ło bergmōnach", którego autorką jest nikt inny, jak tylko małżonka Pana Gerarda - Maria.
Z twórczością Pani Marii Kotuli można zapoznać się w serwisie SlonskoGodka.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Ło bergmōnach
Starzik Antōń bōł mulorzym
Jak gruba „Blücher” stawiali
Potym szleprym bōł, hajerym
Kedy wōngel fedrowali
Cołko gruba znoł na wylot
Tōż sztiftōw uczōł roboty
Pokazowoł, kaj strop, ocios
Spōng, kaszty, sztymple, kuloki
W przodku hajer ze szleprami
Ło urobek się starali
Hajer kopoł, szlepry wōngel
Zaś do woza wciepowali
We chodniku wozy z wōnglym
Ciōngnōł kōń po glajzach w spōngu
Mianowali go Brōnokym
I sie niyroz zmazoł w wōnglu
Ponoć umioł łōn rachować
/ Tak bergmōny łosprowioły /
Ciōngnōł dziesiyńć wozōw z wōnglym
Bōło wiyncyj – wozy stoły
Potym ze szleprami, hajer
Stawioł sztymple z holōnkami
Na nie kapa, za to kniple
Zatykali szmatōwami
Jak skōńczyli, to bōł fajrant
Na podszybiu się zbiyrali
Maszyniok spuszczoł im szola
I niōm na wiyrch wyjyżdżali
Na nadszybiu, prosto szoli
Jes łobroz Świyntyj Barbary
Kożdy bergmōn mo Jōm w zocy
Nawet tyn, co inkszyj wiary
Nim sjadōm we ciymno przepaść
To łopieka wyproszajōm
Jak szczyśńliwie szychta skōńczōm
To się piyknie ś Niōm żegnajōm
Zawsze w kwiotkach łobstrojōno
Ło kożdym bergmōnie pamiynto
A zaś we sztwortego grudnia
Jes „Barbōrka” - Jeji Świynto
W tym dniu z cołkōm familijōm
Bergmōn w kościele na sumie
Dziynkuje swoji Patrōnce
Kożdy, jak nojlepi umi
Autorka: Maria Kotula
-----------------------------------------------------------------------------------------
bergmōny – górnicy ___ gruba Blücher - kopalnia „Jankowice”___ kedy – kiedy ___
wōngel – węgiel ___ szleper – ładowacz ___ hajer – rębacz ___
sztift – uczeń ___ strop – góra chodnika ___
ocios – boczna ściana chodnika ___ spōng – dół chodnika ___
kaszta – podpora stropu ___ sztympel – kopalniak ___ kulok – okrąglak ___
szmatōwa – okorek ___ wciepowali – ładowali ___ ciōngnōł – ciągnął ___
ponoć – prawdopodobnie ___ łosprowioły – opowiadali ___
kapa – stropnica ___ holōnek – wklęsłość na górze kopalniaka ___
knipel – okrąglak ___ fajrant – koniec dniówki ___
maszyniok – maszynista wyciągowy ___ szola – winda ___
wiyrch – góra ___ zoca – szacunek ___ szychta – dniówka ___
łobstrojōno – upiększona ___ familijo – rodzina ___
suma – uroczysta Msza Święta
Również ciekawa jest historia Kucharzówki w Świerklanach Dolnych, dawniej małego przysiółka Połomii o nazwie Altenstein (Stary Kamień) autorstwa Pani Marii.
---------------------------------------------------------------------------------------
Kucharzówka
Kiedy usiądę w wygodnym fotelu i otworzę album ze starymi zdjęciami, to każda jedna fotografia wydobywa z pamięci wspomnienia o moich najbliższych krewnych, przyjaciołach i znajomych. Osobą, która potrafiła we mnie zaszczepić ciekawość o moich przodkach, była moja najukochańsza babcia Paulina Pietrowska z domu Maciejonczyk. Urodziła się w 1876 r. tutaj, na Kucharzówce, a dawniej małym przysiółku Połomii, który nazywano Altenstein (Stary Kamień), gdyż w okolicy znajdowały się ruiny jakiegoś starego domostwa. Mieszkańcy najbliższych okolic mówili na ten przysiółek „Kolónijo". Pamiętam te cudowne zimowe wieczory, kiedy siedziałyśmy przy otwartym piecu kaflowym, a Ona snuła swoje opowieści. O założeniu Altenstein opowiadał Jej starzik Franciszek Rugor, który jako pierwszy z moich przodków urodził się na „Kolóniji" 4 grudnia 1815 r. (akt urodzenia zapisany w księdze w Połomii). Był synem Zofii Schubera, która wraz z rodzicami przywędrowała na naszą piękną Śląską Ziemię. Osiedlili się tutaj wraz z innymi rodzinami, na ziemi należącej do dworu w Połomii. Starzik Franciszek wspominał, że każda rodzina otrzymała za darmo po 8 jutrzin (2 hektary) gruntu od właściciela dworu, przy granicy z ziemią należącą do dworu w Świerklanach Dolnych tzw. Barónowca oraz drzewo na wybudowanie domu i stodoły, w której było pomieszczenie dla zwierząt. W tym domu była jedna bardzo duża izba, kuchnia i komora, w której w jednej części przetrzymywano zapasy, a w drugiej ubrania i wartościowe przedmioty. Na poddaszu było siano, ziarno i rzeczy, których na co dzień nie używano. Za domem było miejsce na obornik, za nim stodoła i kawałek sadu (zegroda) od strony Świerklan Dolnych, a polna droga dojazdowa do wszystkich gospodarstw biegła przed nowo wybudowanymi domami od strony Połomii. Mężczyźni potrafili wykonywać różne prace. Byli wśród nich drwale zwani sióngorzami, cieśle i murarze. Większość z nich była zatrudniona we dworze w Połomii, a później także we dworze w Świerklanach Dolnych.
Kobiety z Kolóniji Altenstein słynęły ze smacznej kuchni, która się tu rozpowszechniła. Miejscowa ludność przejęła od nich umiejętność robienia przy świniobiciu krupnioków, żymloków, leberwósztu i preswósztu. Mieszkańcy Kucharzówki mieli swojego przedstawiciela (pisarza?), który miał kontakt z gminą. On załatwiał różne sprawy i dostarczał urzędowe pisma. Kucharzówka od 1775 r. miała swój własny herb, na którym znajduje się świerk (ponieważ na tym terenie były świerkowe lasy), a 13 gałązek, które posiada prawdopodobnie oznaczają 13 nowo zasiedlonych gospodarstw. W herbie również znajdują się narzędzia rolnicze cep i kosa - to symbole pracy na roli, a ludzie jak już wspomniałam w pierwszych latach pracowali we dworze w Połomii i uprawiali swoją ziemię. Jeszcze około 1885 r. jak wspominała moja babcia, mieszkańcy karczowali zalesione świerkami niewielkie pagórki pod uprawne pola. Wodę do użytku w gospodarstwie czerpano ze studni, która znajdowała się za górką przed lasem zwanym „Księżok", należącym do parafii w Połomii. Nazwa lasku używana jest do teraz (w 2015 r.). Pierwszy drewniany dom moich przodków został rozebrany około 1900 r. W 1890 r. rodzina mojego pradziadka Paula Maciejonczyka wprowadziła się do nowego domu, w którym mieściła się kuchnia, obórka z inwentarzem po jednej stronie sieni, a po drugiej 2 izby. Później dobudowano pomieszczenie dla 2 koni. W piwnicy przechowywano zapasy na zimę. Na poddaszu w jednej części było siano i słoma dla bydła, które były wykorzystywane w czasie kiedy nie można było dostać się do stodoły. W drugiej części strychu przechowywano zboże i sprzęty, których codziennie nie używano. Zimy były wtedy bardzo mroźne, a opady śniegu dochodziły czasem do 2 m wysokości i trzeba było bardzo się napracować przy zrobieniu przejścia po siano lub słomę potrzebne dla zwierząt hodowanych w gospodarstwie. Przed stodołą był kierat (gypel), do którego zaprzęgano konia i można było za pomocą przekładni uruchomić maszynę do młócenia zboża wtedy, gdy jeszcze nie było elektryczności. Dom Paula Maciejonczyka i stodołę wyburzono na początku XXI wieku.
---------------------------------------------------------------------------------------
Pośród pamiątek rodzinnych zachowały się zdjęcia z początku XX w.
Do szkoły i na lekcje religii (katelmus) dzieci uczęszczały do parafii w Połomii. Tam mieszkańcy Altenstein (Kucharzówki) je chrzcili i posyłali do I Komunii Świętej, brali śluby, a po śmierci byli chowani na cmentarzu w Połomii, który otaczał stary drewniany kościółek pw. Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny z 1575 r. Ten historyczny kościółek zawalił się podczas wichury, w dniu 30 lipca 1968 r. Cztery lata później, jego ocalałą wieżę rozebrano i odtworzono w nowo budowanym kościele w Wiśle-Głębcach.
Obecna ul. Kucharzówka była granicą pomiędzy Połomią i Świerklanami Dolnymi. Lewa strona należała wtedy do Połomii (Altenstein), a informacje o aktach urodzeń i zgonów były notowane w Połomii. Od chwili kiedy Połomia weszła w skład gminy Mszana, dokumenty zostały przeniesione do tamtejszego urzędu. Ziemia po prawej stronie ul. Kucharzówka to grunty, które otrzymał kucharz pracujący w podupadającym dworze „Barónowcu" w Świerklanach Dolnych, jako zapłatę za swoją wieloletnią pracę. Działki około 1920 r. zakupili przodkowie rodzin mieszkających po prawej stronie - Oskar, Rojek, Kajzerek i Kopiec. Z nowej polnej drogi na „granicy" zaczęli korzystać także mieszkańcy przysiółka Kucharzówka, a stara droga powoli zaczęła zanikać. Został po niej tylko wąski chodniczek, którego resztki można zobaczyć jeszcze teraz pomiędzy niektórymi domami. Ta droga połączyła mieszkańców z obydwu stron.
W 1912 roku Kucharzówka (Altenstein) została przydzielona do szkoły w Świerklanach Dolnych oraz do miejscowego posterunku policji, a starania mieszkańców Kucharzówki były popierane przez połomskiego proboszcza ks. Henryka Musioła.
Pierwszą Komunię Świętą dzieci z Kucharzówki przyjmowały w starym kościółku, który spłonął w listopadzie 1928 roku.
Już od 1923 r. mieszkańcy Kucharzówki zabiegali o przyłączenie swojego przysiółka do mającej powstać parafii w Świerklanach Dolnych. Prośbę motywowali tym, że od dawnych czasów chodzą do Świerklan Dolnych na msze św. ze względu na krótszą drogę. 1 lutego 1929 r. biskup Arkadiusz Lisiecki wydał dek., na mocy którego Kucharzówka została wyłączona z parafii w Połomii i przyłączona do kościoła filialnego w Świerklanach. Dekret wszedł w życie 16 lutego 1929 r.
W 1926 r. rozpoczęto budowę nowej szkoły w Świerklanach Dolnych. Pracami przy budowie kierował nauczyciel Sylwester Herman. Prace posuwały się w szybkim tempie i już w 1928 r. dzieci rozpoczęły naukę w nowej szkole. Na patronkę szkoły wybrano św. Jadwigę Śląską, która była żoną Henryka I Brodatego. Św. Jadwiga zmarła w Trzebnicy w 1243 r.
W latach czterdziestych zaczęto przy domach drążyć studnie, co bardzo ułatwiło mieszkańcom dotychczasowe życie. Później do domów doprowadzono prąd. Podczas trwania II Wojny Światowej w latach 1939-1945 Kucharzówka powróciła do nazwy Altenstein, aby następnie po jej zakończeniu znowu zostać Kucharzówką.
Powyżej przedstawiono plan ul. Kucharzówka w Świerklanach Dolnych z 1948 r. Wtedy było tutaj 28 gospodarstw. Po pierwszej drodze pozostał tzw. chodniczek, którym można było przejść z góry, od drogi prowadzącej do połomskiego lasku "Księżok, aż do karczmy Mazurka, znajdującej się przy ul. 9 Maja, w kierunku Połomii.
-----------------------------------------------------------------------------------------
W tym roku mija 245 lat kiedy nasi przodkowie osiedlili się na tym pięknym zakątku Śląskiej Ziemi. Obecnie Kucharzówka jest częścią Świerklan Dolnych. Po przysiółku została tylko nazwa ulicy, przy której są dawne i nowe zabudowania. Zdarza się, że starsi mieszkańcy jeszcze teraz o ulicy Kucharzówce mówią Kolónijo.
Maria Kotula - 2015
Dycki tukej
Je take miejsce na Ślōnzkij Ziymi, kaj prastarziki sie przikludzili.
Bōło to rokōw z dwiesta sztyrdziści, jak swoji chałpy TU postawiyli.
Chałpy drzewiane, przi nich stodoły w kerych gowiedzi trocha trzimali.
Fach mieli w rynkach i łoziym jutrzin, tōż z rodzinami niy głodowali.
Kole chałupy zowdy zegroda, tam strōmy – jabka i prawe śliwki,
gruszki paniynki, zofcite klapsy, włoske łorzechy i krzoki lyski.
W ciyniu pod lipōm stoły dwa ule, a przi nich pszczoły sie uwijały.
Pryczōły pyłek z kwiotkōw na szłapkach. W rōmkach, złoty miōd forantowały.
Przi chałpie rosło dorodne wino. Na astach modre kistki wisiały.
Przed nimi malwy i słōneczniki i zioła, kere fajnie wōniały.
Na polu w rzōndkach majz i kartofle, marekwia, kwaki, banie plac miały,
modro kapusta i ōłberiba – dali na kympce rōs losek mały.
Wiater se huloł we rży, pszynicy. Prziginoł kłōska łowsa, jynczmiynia.
Słōneczko grzoło, by wszysko rosło, a dyszcz polywoł podeschło ziymia.
Miedza, jak szlajfka wszyndzi kludziła. Bez pole, losek, łōnka leciała,
a podsadōwka, jak bioły fleczek, niy jedna z trowy na cia patrzała.
Pioł kokot rano – ludzie stowali, (budzikōw wtedy jeszcze niy bōło).
Zaś petrōnelkōm ćmok łoświytlali – ło sztrōmie nawet im sie niy śniōło.
Chopy – mulorze, cieśle, siōngorze, przodzi we dworach, wsiach robowali.
Potym, jak gruby zaczyni stawiać, tam do roboty sie zaciōngali.
Starzik felszmida mieli na placu i sami kōnie se podkuwali.
Na wozie swoziōł co w polu rosło. Z gruby zaś do dōm wōngel skludzali.
Chopōm robota „w rynkach gorała”. Babeczki w dōma ryskiyrowały.
Roboty zowdy miały „do krōma” i gospodarka sztyjc doglōndały.
W niydziela wiyncyj wolnego mieli. Sōmsiady wzajym sie łodwiedzali
i przi fojerze, berach, muzyce se łosprowiali, fajnie śpiywali.
Tak lecioł jedyn roczek za rokym. Historio ciyngym tu sie zmiyniała.
Dziewiyńć pokolyń w tym samym miejscu, bo familijo TYJ ZIYMI PSZOŁA.
Teroz .... prawnuki tukej miyszkajōm. Rada starzikōw swojich spōminōm.
Dziynki sōmsiadōm – dobrym, szczodliwym. Je żech tu dali ze familijōm.
Maria Kotula - 2015
———-<<>>———
jutrzina – 1/4 hektara ___zofcite – soczyste
pryczyć – ciężko dźwigać ___ majz – kukurydza
kwaki – buraki pastewne ___ podsadōwka – pieczarka polna
petrōnelka – lampa naftowa ___ felszmida – przenośne palenisko
do kroma - mnóstwo ___ fojera - ognisko
ciyngym - ciągle ___ szczodliwy - życzliwy
———-<<>>———
Widok z ul. Kucharzówka - 2016
Opracował Tadeusz_Gacek - listopad 2016