W 1973 roku, tuż po otwarciu zwiedziłem Izbę Tradycji i Perspektyw kopalni "Jankowice", mieszczącą się w budynku "starego zarządu". Ogromne wrażenie i to przygnębiające zrobiła na mnie wystawa kilku skórzanych hełmów górniczych pracowników dołowych, którzy zginęli w wypadku dnia 5 maja 1950 roku. Hełmy, sczerniałe i skurczone pod wpływem wysokiej temperatury, jaka zachodzi przy wybuchu metanu i pyłu węglowego leżały na ławie, jakby zapomniane.
Teraz, gdy mija 75 lat od tego tragicznego wydarzenia postanowiłem wspomnieć tych górników i okoliczności w jakich do tego doszło.
Sytuacja na kopalni "Jankowice" w tamtych latach:
01.03.1948 - Rządy na kopalni objął mgr inż. Ferdynand Iwanek. Kierownikiem Robót Górniczych był Franciszek Toman, przedwojenny sztygar oddziałowy, a zawiadowcą kopalni /obecna rola Naczelnego Inżyniera/ mgr inż. Jerzy Kucharczyk.
Dyrektor Iwanek był z pochodzenia "Zaolziakiem" /tak popularnie nazywano u nas ludzi ze Śląska Cieszyńskiego/, Dyrektorem Naczelnym RZPW był mgr inż. Józef Farny. Było dosyć głośno w owych czasach o tym, że ludzie z tzw. "Zaolzia" byli przez dyr. Farnego faworyzowani. Tak również rzecz miała się z Kier. Robót. Górniczych Tomanem. Franciszek Toman po objęciu władzy przez dyr. Iwanka, popadł w niełaskę i został w roku 1949 przeniesiony na kopalnię "Dębieńsko". Jego stanowisko objął Henryk Zorychta, który przyszedł z kop. "Rymer", nawiasem mówiąc, był również "Zaolziakiem".1
W okresie pracy na kopalni dyrektora Ferdynanda Iwanka następowało dalsze porządkowanie powierzchni i dołu kopalni, wzrost wydobycia, rozbudowa kopalni, jak zgłębienie szybu 2-go do poz. 400 m, rozpoczęcie pędzenia upadowej z poz. 250 - 400 m w celu przygotowania poziomu 400 m do eksploatacji, budowa płuczki i rozbudowa sortowni. W roku 1949 przystąpiono do budowy Osiedla - Boguszowice, pierwsze budynki oddano do użytku w 1950 roku.2
Od 10.03.1949 r obowiązki wicedyrektora na kopalni pełnił Jan Glenc, który jako działacz partyjny dużo pracy włożył w uporządkowania powierzchni kopalni, do rozwoju współzawodnictwa pracy, do ożywienia życia partyjnego i związkowego. Prekursorem współzawodnictwa pracy na dole kopalni był inż. Henryk Zorychta, ówczesny kierownik robót górniczych. Udział we współzawodnictwie brali górnicy: Waliczek Józef, Kolarski Maksymilian, Kuczera Józef, Wowra Józef, Ogórka Franciszek, Bakaj Piotr, Wieczorek Władysław, Konsek Ryszard i inni:. Brygada chodnikowa Józefa Waliczka wykonała 460 % normy. Za czyn ten J. Waliczek został odznaczony Orderem Sztandaru Pracy I kl. zaś inni Złotymi i Srebrnymi Krzyżami Zasługi.3
Za rok 1949 kopalnia zdobyła sztandar przechodni Ministra Górnictwa i ZG ZZG za osiągnięcie najlepszych wyników w przemyśle węglowym na odcinku poprawy bezpieczeństwa pracy, wzrostu wydajności pracy, poprawy wypadu sortymentów, obniżki kosztów własnych kopalni i inne.
Więc co się stało, że kilka miesięcy później doszło na kopalni do tak tragicznego zdarzenia? 1950 był pierwszym rokiem ambitnego planu 6-cio letniego. Wzrosły naciski władzy na zwiększenie wydobycia węgla, który w większości wędrował za wschodnią granicę. Wprowadzono współzawodnictwo między kopalniami, oddziałami, skierowano na zakład tzw. korespondentów, czyli donosicieli. Korespondentów robotniczych i chłopskich uchwalono na III plenum PZPR jesienią 1949 r. Ich obowiązkiem było "troszczenie się o zakład, o jego należyte funkcjonowanie, walka o wykorzystanie wszystkich rezerw dla wcześniejszego wykonania planu./... W walce klasowej korespondent jest żołnierzem wysuniętym na czołową linię frontu." 4
Nie wykonanie planu wydobywczego skutkowało obniżką wynagrodzenia zarówno kierownictwu jak i załodze kopalni oraz ostrą krytyką w prasie krajowej.
Propagowane na kopalni hasła: "Przez zabezpieczenie dyscypliny pracy zagwarantujemy realizację planów produkcyjnych" nie miały na myśli bezpiecznej pracy, lecz zdyscyplinowanie pracowników. Piętnowano i karano bumelantów. Nieusprawiedliwiona nieobecność w pracy przez 4-5 dni groziła sądem grodzkim i karą 15-20 procentową obniżką zarobku przez dwa miesiące.
W 1950 roku kopalnia zatrudniała 2612 pracowników i wydobywała średnio 1945 t/dobę. Trybuna Ludu z 13 kwietnia 1950 r. donosiła, że "W kopalni „Jankowice“ zespół przodownika Józefa Waliczka zobowiązał się w kwietniu zamiast 170 proc. normy uzyskać 210 proc. normy, a zespół Wieczorka 310 proc. normy. Łączne zobowiązania górników kopalni „Jankowice“ zwiększą dodatkowe wydobycie kopalni w ciągu kwietnia o ok. 1190 ton.
4 maja 1950 roku o godz. 16.00 wydarzyła się katastrofa, największa w dziejach naszej kopalni, w której zginęło 31 górników. Podczas prowadzenia robót strzałowych na poziomie 250 m/płd w przekopie V z pokł. 506-507 doszło do wybuchu metanu, zainicjowanego zapalarką do materiałów wybuchowych, a następnie do wtórnej eksplozji pyłu węglowego. W zasięgu wybuchu znalazło się około 2 tys. metrów wyrobisk w pokładzie 507.
Lista ofiar katastrofy górniczej na kop. Jankowice
1. Cierlicki Józef lat 48, żonaty, jedno dziecko, z Boguszowic
2. Fojt Wiktor lat 51, żonaty, troje dzieci, z Roju
3. Gaida Alojzy lat 37, żonaty, dwoje dzieci, z Gogołowej
4. Gajda Emil lat 29, żonaty, dwoje dzieci, ze Świerklan G.
5. Golec Bronisław lat 27, żonaty, bezdzietny, z Żor
6. Gawleta Jan lat lat 38, żonaty, troje dzieci, z Boguszowic
7. Gruszczyk Ernest lat 45, żonaty, pięcioro dzieci, ze Świerklan D.
8. Jordan Paweł lat 29, żonaty, jedno dziecko, z Ruptawy
9. Karwot Rudolf lat 53, żonaty, dwoje dzieci, z Roju
10. Kuczera Alojzy lat 39, żonaty, jedno dziecko, z Boguszowic
11. Kuś Aleksander lat 20, kawaler, ze Świerklan D.
12. Martis Franciszek lat 25, kawaler, z Krzyżowic
13. Matuszczyk Ludwik lat 41, żonaty, jedno dziecko, z Boguszowic
14. Omozik Paweł lat 47, żonaty, czworo dzieci, z Golasowic
15. Orlik Jan lat 26, żonaty, brak danych, z Jankowic
16. Otman Paweł lat 47, żonaty, Pięcioro dzieci, z Połomi
17. Pakura Paweł lat 35, żonaty, dwoje dzieci, z Boguszowic
18. Polec Kondrat lat 19, kawaler, z Gorzyczek
19. Piecha Franciszek lat 25 żonaty, jedno dziecko, z Rogoźnej
20. Pustelnik Antoni lat 19, kawaler, ze Świerklan D.
21. Pustułka Izydor lat 41, żonaty, troje dzieci, z Kłokocina
22. Śmietana Józef lat 24, żonaty, jedno dziecko, z Kłokocina
23. Stronczek Emil lat 19, kawaler, z Kłokocina
24. Stronczek Jan lat 49, żonaty, jedno dziecko, z Szerokiej
25. Szulik Franciszek lat 26, żonaty, bezdzietny, z Połomi
26. Szulik Ryszard lat 47, żonaty, dwoje dzieci, z Jankowic
27. Wita Alojzy lat 44, żonaty, pięcioro dzieci, ze Świerklan D.
28. Zaremba Józef lat 40, żonaty, czworo dzieci, z Szerokiej
29. Chromik Stanisław lat 31, żonaty, jedno dziecko, ze Świerklan D.
30. Białas Henryk lat 42, żonaty, dwoje dzieci, z Chwałowic
31. Karwot Ludwik lat 34, żonaty, czworo dzieci, z Roju 5
Lista zawiera 28 osób w porządku alfabetycznym i 3 dopisane pod spodem, prawdopodobnie zmarły w wyniku obrażeń w tym samym dniu.
Z relacji pracowników kopalni i rodzin ofiar wynikało, że przewidywano, że przez "gonienie za tonami węgla" może dojść do wypadku. Członkowie rodzin ofiar, wzywane do biura na kopalni były zastraszane. Niekiedy wystarczał widok umundurowanego pracownika bezpieki z pistoletem w otwartej kaburze, siedzącego przy biurku. Musieli też podpisać dokument, który nakazywał milczenie, co do treści rozmowy.
Wkrótce władze resortu górnictwa i organa bezpieczeństwa publicznego skierowały sprawę odpowiedzialności za wypadek do prokuratury powiatowej w Rybniku. Otwarta rozprawa przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach na sesji wyjazdowej, na którą przybyli górnicy i osoby dozoru z licznych kopalń Śląska toczyła się przez 5 dni w sali Hotelu "Świerklaniec" w Rybniku.
Przed sądem stanęli dyrektor kopalni "Jankowice" inż. Ferdynand lwanek, kierownik działu robót górniczych Henryk Zorychta, nadsztygar Ferdynand Wolny, sztygar oddziałowy Józef Dziwoki, technik strzelniczy Ernest Bulanda, nadgórnik Alojzy Adamczyk, zawiadowca kopalni inż. Jerzy Kucharczyk i nadgórnik Konstanty Buchalik.
Potwierdzając zarzuty aktu oskarżenia w stosunku do pierwszych sześciu oskarżonych, zeznania świadków i opinii biegłych wykazały, że oskarżeni członkowie dozoru kopalnianego, odpowiedzialni za całość zakładu i bezpieczeństwo robotników, systematycznie przez dłuższy okres czasu wykraczali przeciwko zasadniczym przepisom bezpieczeństwa, tolerowali łamanie tych przepisów przez swoich podwładnych, co więcej częstokroć zmuszali załogę do niestosowania się do przepisów.
Bez zgody Okręgowego Urzędu Górniczego prowadzili względnie tolerowali wykonywanie prac górniczych w dwu niebezpiecznych chodnikach węglowych, dopuszczając do tego, by górnicy wykonywali roboty strzelnicze w przodkach węglowych, gdzie występował gaz metan w nadmiernych ilościach.
Łamiąc karygodnie przepisy bezpieczeństwa oskarżeni stali się sprawcami katastrofy w dniu 4 maja 1950 r.
Wyrokiem sądu, były dyrektor kopalni inż. Ferdynand Iwanek oraz kierownik robót górniczych Henryk Zorychta skazani zostali na 10 lat więzienia, nadsztygar Ferdynand Wolny — 8 lat więzienia, sztygar Józef Dziwoki — 5 lat więzienia, a technik Ernest Bulanda i nadgórnik Alojzy Adamczyk na 3 lata więzienia. Jerzy Kucharczyk i Konstanty Buchalik zestali wyrokiem sądu uniewinnieni.6
Od 9 czerwca 1950 r. dyrektorem kopalni został mgr inż. Józef Żyła. Z "Dębieńska" powrócił Franciszek Toman.
Przeszukując archiwalną prasę, nigdzie nie natrafiłem na informację o tej katastrofie górniczej, oprócz wzmianki o ukaraniu winnych. Takie tragiczne wydarzenia zatajano. Ale nie wszystkie, bo Dziennik Zachodni" z 17 maja 1950 roku pisze o tragicznej śmierci 41-letniego Stanisława Grześkowiaka, górnika polskiego we Francji. Grześkowiak pracował w kopalni Notre Dame w Vaziers. Zjeżdżając windą do szybu wraz z innymi górnikami został wskutek braku urządzeń ochronnych wyrzucony z windy i poniósł śmierć na miejscu. Grześkowiak osierocił żonę i dwoje dzieci.
Nie wiadomo, czy kopalnia zorganizowała zbiórkę pieniężną wśród pracowników np. na pomoc dla dzieci górników, którzy zginęli w opisywanej tu katastrofie, ale jest wzmianka prasowa o tym, że w lipcu, czyli dwa miesiące później, załoga kopalni "Jankowice" zebrała ponad 187 tys. zł na ... fundusz pomocy ofiarom agresji amerykańskiej w Korei.
Wypadek na "Jankowicach" ukazał, jak niebezpieczna jest praca w kopalniach gazowych. Uchwałą Prezydium Rządu z dnia 24 marca 1951 roku powołany został do życia Instytut Ochrony Pracy w górnictwie, którego jednym z najpoważniejszych zadań było opracowanie możliwie najskuteczniejszych metod w zwalczaniu niebezpieczeństwa wybuchu pyłu węglowego w kopalniach węgla.
Nieoficjalna historia kop. wspomina o podobnym wypadku, jaki zaistniał "w okresie letnim 1917 roku na poziomie 165m pod szybem 2-gim w pokł. 505/5 podczas pędzenia chodnika wentylacyjnego w czasie robót strzałowych nastąpił wybuch metanu i pyłu węglowego. W katastrofie tej zginął rębacz przodowy Kwośny oraz dwaj jeńcy rosyjscy, a dwóch ładowaczy zostało poparzonych."
--------------------------------------------------------------------------
Opracowanie, a raczej moje osobiste przemyślenia, słabo udokumentowane, to hołd dla górników, którzy zginęli na posterunku pracy na naszej grubie.
W artykule przewinęło się kilka nazwisk działaczy partyjnych, związkowych i przodowników pracy, którzy poprzez czynny udział w rozwoju kopalni zasługują na osobny temat. Na przykład przodownik Józef Waliczek, późniejszy poseł I kadencji Sejmu PRL.
T.Gacek - 25.09.2025
-----------------------------------------------------------------------------
1 - Nieoficjalna historia kopalni prowadzona niegdyś przez organizację partyjną lub związkową, gdzie przed nazwiskiem pisano nie pan, tylko towarzysz.
2 - Nieoficjalna historia kopalni
3 - Nieoficjalna historia kopalni
4 - Trybuna Robotnicza nr 71 z dnia 13 marca 1951 r.
5 - Dokumentacja kopalni "Jankowice"
6 - Trybuna Ludu nr 195 z dnia 18 lipca 1950 r.
7 - Trybuna Ludu, 28 sierpień 1950, R. 3, NR 236.
W nieoficjalnej historii naszej gruby widnieją nieco zaniżone wyroki osób oskarżonych o doprowadzenie do katastrofy dnia 5 maja 1950 r.