Protokół z przesłuchania podejrzanego
Moje wspomnienia z okresu pracy w kopalni Jankowice wiążą się z okresem stanu wojennego, pracy zawodowej w tym czasie, Teatrzykiem Pod Kuflem i rozpoczęciem pracy jako organista kościelny. Ale zacznę od początku.
W latach siedemdziesiątych, aż do stanu wojennego byłem pracownikiem nadzoru górniczego, pełniąc przez kilka lat funkcję zastępcy Dyrektora OUG, w stopniu generalnego dyrektora górniczego. Myślałem, że już tak zostanie ale los chciał inaczej. Gdy powstał NSZZ Solidarność, na terenie Urzędu zawiązała się grupa założycielska a w końcu większość z nas, w tym ja, wstąpiło do tego Związku. Jak się później okazało byłem jednym z dwóch osób kierownictwa Urzędów w Polsce, który był członkiem Solidarności. Gdy ogłoszono stan wojenny nasz los był przesądzony. Najpierw przesłuchania – z jednej strony przez funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa a z drugiej strony przez członków specjalnie powołanej, przez Prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, Komisji śledczej, dla zbadania naszych przestępstw. Szczerze mówiąc ta druga komisja była dla mnie bardziej bolesna od tej pierwszej. Ci pierwsi wykonywali w końcu swoją pracę, jaka by ona nie była. Ci drudzy jednak, to byli moi koledzy, niektórzy wręcz przyjaciele, z którymi przeżywałem liczne akcje w kopalniach, dochodzenia, działania kontrolne lub po prostu się bawiłem w czasie wolnym. Napotkałem na mur obojętnych, ślepo wykonujących narzucone zadanie, wystraszonych o swoje stołki ludzi i to ich konkluzja była dla mnie druzgocząca. Na podstawie ich opinii Prezes Wyższego Urzędu Górniczego pozbawił mnie wszystkich pełnionych funkcji i z komentarzem „dla takich jak ty należy się wilczy bilet, żebyś nigdzie w górnictwie nie dostał pracy”. Zadałem pytanie to co ja mam robić jako górnik? Pytanie na razie pozostało bez odpowiedzi. Nadzorując kilkanaście kopalń uważałem, że któryś z Dyrektorów w końcu przyjmie mnie do pracy ale oni też się bali. Dostałem kilkanaście odpowiedzi odmownych. Tylko dwóch ludzi przeciwstawiło się tej bezsensownej egzekucji. Był to ówczesny Naczelny Dyrektor Alfred Budziński, któremu podlegały kopalnie rybnickie i jastrzębskie oraz ówczesny Dyrektor kopalni Jankowice Hubert Kasperek. Z oboma łączyły mnie przedtem bardzo dobre kontakty zawodowe i wzajemny szacunek. Nic więcej. Postawione były wszakże trzy warunki: pierwszy dotyczył uzyskania zgody Prezesa WUG na zatrudnienie w górnictwie. Tego się nie doczekałem. Ten warunek, po wielokrotnych bezskutecznych próbach, wziął na siebie Budziński. Drugi warunek dotyczył wyboru kopalni – Chwałowice lub Jankowice. Wybrałem Jankowice i nigdy tej decyzji nie żałowałem. Trzeci warunek to było właściwie stwierdzenie: maksymalny osiągalny dla mnie pułap to osoba dozoru wyższego górniczego w dziale wentylacji a potem w charakterze inżyniera do spraw obudowy. Miałem wtedy czterdzieści lat. Moi koledzy byli Dyrektorami kopalń a ja przez następne dziewięć lat byłem skrupulatnie pilnowany i jakiekolwiek próby awansowania mnie choćby o szczebelek wyżej kończyły się odmową – decyzje podejmowano gdzieś tam u góry. Jak potężne były to moce świadczy fakt, że późniejszy Naczelny Dyrektor, który osobiście zaproponował mi awans, nigdy nie doszły do skutku, nawet w połowie lat dziewięćdziesiątych, już w wolnej Polsce, bał się powiedzieć mi kto za tym wszystkim stał.
Tyle tytułem przydługiego może wprowadzenia ale ten kontekst jest ważny – jak się później okaże.
Pracę zawodową w kopalni Jankowice zacząłem w styczniu 1982 roku jako nadsztygar górniczy w dziale wentylacji. Początkowo spotkałem się z nieufnością kolegów – wtedy już nie piłem więc byłem podwójnie podejrzany – nie dość, że z Urzędu to jeszcze nie pije? – na pewno szpicel. Ale to szybko minęło i mogę powiedzieć, że zawsze spotykałem się z życzliwością, pomocą, potem już przyjaźnią i pełnym zaufaniem. Zbiegiem okoliczności udało mi się kilka przedsięwzięć zawodowych, zarówno w dziale wentylacji jak potem w dziale obudowy. Myślę, że miałem też znaczący wkład w komputeryzację kopalni, szczególnie w jej pierwszym okresie, tak że w stosunkowo krótkim czasie byłem traktowany w kopalni jako poważny partner zawodowy, co oczywiście w niczym nie zmieniało mojego statusu w dozorze kopalnianym. Trzeba powiedzieć, że doświadczenie zawodowe górnicze, jakie wyniosłem uprzednio z kopalń dolnego i górnego śląska w połączeniu z doświadczeniem jako pracownik nadzoru górniczego zaowocowało łatwością orientacji w trudnych czasami problemach i ułatwiało podejmowanie właściwych decyzji.
Po próbach zawodowych jakim mnie poddawał Dyrektor Kasperek nadeszły próby pozazawodowe. Pierwszą było zlecenie mi opracowanie scenariusza i nakręcenie filmu, który miał rozsławiać kopalnię na zewnątrz. Dostałem do pomocy operatora i całkowicie wolną rękę. Powstał film pod tytułem „Kopalnia Jankowice wczoraj i dziś”. Zdjęcia były kręcone na powierzchni i na dole w najbardziej newralgicznych punktach kopalni. Stąd powstały unikalne obecnie zdjęcia z pracy na filarach jankowickich, których już od dawna nie ma. Film, powielony w licznych kopiach, był cenionym prezentem, którym Dyrektor obdarowywał gości kopalni i ludzi biznesu, którzy byli zainteresowani inwestycjami kopalnianymi. Trzeba powiedzieć w tym miejscu, że Dyrektor Kasperek był tym, który zastał kopalnię Jankowice nieco przestarzałą, z wydobyciem około 6 700 ton na dobę a pozostawił po sobie jedną z najnowocześniejszych polskich kopalń, ze zdolnością wydobywczą zbliżoną do 30 000 ton na dobę brutto (około 19 500 ton na dobę netto).
Kolejnym zadaniem pozazawodowym postawionym mi przez Dyrektora była organizacja pierwszych Gwarków jankowickich w grudniu 1984 roku. Oczywiście takie przedsięwzięcie nie jest na miarę pojedynczego człowieka ale cały scenariusz i podstawowe elementy organizacyjne, wraz z próbami muzycznymi i innymi należały do mnie. Skompletowałem równocześnie zespół muzyczny, który tworzył oprawę muzyczną tych pierwszych Gwarków. Myślę, że to bardzo udane, zdaniem uczestników i obserwatorów, przedsięwzięcie nasunęło Dyrektorowi nowy pomysł. Kiedyś – był to początek 1985 roku dyspozytor kopalni odszukał mnie na dole – Jurek – masz się zgłosić po wyjeździe do Dyrektora Kasperka. Takie wezwanie zawsze budzi lekki sygnał alarmowy ale tym razem znów nie o to chodziło. Powiedział mi mniej więcej tyle – trzeba coś wymyślić, żeby odsunąć ludzi od picia i dać im w zamian jakąś godziwą rozrywkę. Wymyśl coś a ja to będę wspierał.
Wymyśliłem „Teatrzyk Pod Kuflem 1985” – w skrócie „TPK-1985”.
Pokrótce pomysł polegał na tym, żeby utworzyć na kopalni scenę teatralną, która mogłaby służyć zarówno dla wąskiego grona – kilkudziesięciu – stu widzów, z możliwością rozszerzenia widowni do kilkuset osób. Zagadnienie miało kilka problemów do rozwiązania:
1 - Sala – zaproponowałem wydzielenie z wielkiej sali klubu NOT, odrębnej sali kameralnej, na stu widzów, z profesjonalną sceną, pianinem, nagłośnieniem, oświetleniem, stolikami i krzesłami udało się to zrobić bez utraty funkcjonalności klubu NOT, poprzez system lekkich ścian przesuwnych, łatwo zamykających tą przestrzeń i równie łatwo otwierających całą powierzchnię sali. Prace budowlane i montażowe, wykonywane siłami własnymi kopalni, trwały około trzech miesięcy i sala kameralna była gotowa na przyjęcie gości,
2 - Zespół muzyczny – po doświadczeniach z pierwszych Gwarków mniej więcej wiedziałem do kogo się zwrócić, oczywiście w ramach zasobów własnych kopalni; dodatkową trudnością było oczywiste założenie, że wszystko co robimy nie będzie w żaden sposób wynagradzane finansowo. Podstawą zespołu muzycznego stał się istniejący w kopalni zespół muzyczny „Ametyst”, grający na zabawach oddziałowych. Z tego zespołu w TPK-1985 pozostali: Kazik Wardenga – górnik dołowy, świetnie, charakterystycznie, śpiewający i grający na instrumentach klawiszowych (Kazik zmarł kilka lat temu - przedtem, przez kilka lat żeglował na mazurach), Zbyszek Michalski – górnik dołowy – perkusja, Czesław Szymala – nadgórnik – gitara basowa, Krzysztof Wasilewski – pomocnik murarski – fenomenalny wokalista, jak go ostatnio spotkałem to grał i śpiewał wraz z małżonką w ich restauracji we Wiedniu. Tą czwórkę uzupełnił jeszcze jeden górnik dołowy – Damian Cieślar – absolwent średniej szkoły muzycznej w Rybniku w klasie akordeonu; wybitnie zdolny muzyk; obecnie zamieszkały w Niemczech. Prócz tego, w późniejszym okresie w zespole grali moi synowie - Bartek – na gitarze lub organach oraz Maciek na perkusji (jako ośmiolatek!).
3 - Zespół teatralny – doświadczenia pierwszych gwarków i tutaj zaowocowały – trzon zespołu stanowili: Stanisław Przeliorz – szef kopalnianej Straży Przemysłowej – aktor i wokalista, Mieczysław Ochwat – nadsztygar w dziale energo-mechanicznym – aktor i wokalista, Marian Piksa – nadsztygar w dziale energo-mechanicznym – aktor i wokalista, Marek Piksa – syn Mariana – wokalista, Romek Oleś – nadsztygar w dziale energo- mechanicznym – aktor, Heniek Pragłowski – nadsztygar górniczy – aktor i wokalista. Skład zespołu teatralnego ulegał zmianom, zależnym od charakteru spektaklu. Stosownie do potrzeb występowali w TPK-1985 liczni inni nieprofesjonalni aktorzy i wokaliści, w tym również z zaprzyjaźnionej grupy twórczej „Stara Piwnica” działającej w tym czasie przy Domu Kultury kopalni Dębieńsko. Z tej grupy, z osób regularnie występujących w TPK-1985, należy wymienić: Anię Jędrzejak – świetną wokalistkę, autorkę tekstów i kompozytorkę, Janusza Majewskiego – chyba jedynego profesjonalnego aktora i wokalistę w naszym towarzystwie (grał, śpiewał, pięknie recytował, był imitatorem znanych postaci, od Niemena po Michnikowskiego), Czesława Zemłę – aktora charakterystycznego Grupę Twórczą prowadził Czesiek Gawlik – pianista jazzowy i organista kościelny – mój zmiennik na organach w kościele św. Barbary w Boguszowicach. Okresowo w TPK-1985 śpiewała Magda Szczepan – przyjaciółka z czasu studiów na AGH – pedagog, Dyrektor szkoły w Chwałowicach. Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć mojej żony Ewy Schinohl, która była konferansjerem w prawie wszystkich naszych spektaklach. Była duszą i inspiracją moich działań twórczych. Mimo wykształcenia w zakresie ceramiki (AGH) poświęciła swoje życie zawodowe nauczaniu religii. Przedwcześnie zmarła w 2005 roku w wieku 62 lat.
4 - Repertuar - wbrew pozorom to nie było aż takie trudne. Jak przeglądam dokumenty z tych czasów, znajduję że już wówczas, na wstępie działalności, moja dotychczasowa twórczość poetycka i piosenkarska liczyła przeszło sto sześćdziesiąt stron. Jak na początek całkiem sporo. Pisałem i komponowałem piosenki niemal od dziecka. Różne; głównie o miłości, pięknie życia, przemijaniu ale też o bieżących wydarzeniach, w tym politycznych. Pisałem też fraszki, piosenki kabaretowe, piosenki religijne a nawet hymny kościelne. Miałem łatwość pisania i komponowania, byle tylko wpadł do głowy jakiś pomysł. Reszta była jak obieranie ziemniaków ze skórki.
W oczywisty sposób twórczość TPK-1985 dzieliła się na trzy nurty: nurt górniczy – związany z przygotowywaniem programów na uroczystości kopalniane – głównie kolejne karczmy piwne, choć nie tylko; nurt poezji śpiewanej – ten najbliższy mi mentalnie; nurt poezji i piosenki kabaretowej, w tym politycznej i patriotycznej – tworzony na bieżąco, w miarę potrzeb programowych. Na początku była jednak operetka. Napisałem teksty do muzyki Franciszka Lehara –głównie do „Wesołej Wdówki” – gwarą śląską, opowiadające o życiu emeryta górniczego. Całość spełniała podstawowe założenie TPK-1985, że program nie powinien trwać więcej niż godzinę, bo po tym czasie goście zaczynają się nudzić. Operetka była wystawiana, z dużym powodzeniem, na II Gwarkach jankowickich, potem jeszcze trochę żyła na występach wyjazdowych a niektóre piosenki są śpiewane do dziś, na przykład ta, której fragment przytoczę:
Ballada o karbitce
Dziękuję panom Jerzemu Schinohlowi za udostępnienie wspomnień, filmów i zdjęć archiwalnych o znanym w latach 80-tych ub. wieku, a obecnie zapomnianym "Teatrzyku Pod Kuflem", jaki działał na naszej grubie oraz Mieczysławowi Ochwatowi za umożliwienie dotarcia do tak ciekawych materiałów. Pan Mieczysław Ochwat działał w tym byłym teatrzyku, a później występując w gronie przyjaciół, na różnych spotkaniach, Gwarkach korzystał z niektórych tekstów autorstwa p. Schinohla.
Opr. Tadek_Gacek (tedd55) - czerwiec 2013