Jerzy Schinohl oTeatrzyku Pod Kuflem '85

Protokół z przesłuchania podejrzanego

nazwisko i imię: - Schinohl Jerzy
rok urodzenia: - 1941
stan cywilny: - żonaty, dwoje dzieci – jedno czternaście lat, drugie dziesięć miesięcy
żona pracuje? – nie, jest na urlopie wychowawczym
Uprzedzam o obowiązku mówienia prawdy i odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania: Za fałszywe zeznania grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat.
Czy pan to zrozumiał? – tak

zobaczMoje wspomnienia z okresu pracy w kopalni Jankowice wiążą się z okresem stanu wojennego, pracy zawodowej w tym czasie, Teatrzykiem Pod Kuflem i rozpoczęciem pracy jako organista kościelny. Ale zacznę od początku.
      W latach siedemdziesiątych, aż do stanu wojennego byłem pracownikiem nadzoru górniczego, pełniąc przez kilka lat funkcję zastępcy Dyrektora OUG, w stopniu generalnego dyrektora górniczego. Myślałem, że już tak zostanie ale los chciał inaczej. Gdy powstał NSZZ Solidarność, na terenie Urzędu zawiązała się grupa założycielska a w końcu większość z nas, w tym ja, wstąpiło do tego Związku. Jak się później okazało byłem jednym z dwóch osób kierownictwa Urzędów w Polsce, który był członkiem Solidarności. Gdy ogłoszono stan wojenny nasz los był przesądzony. Najpierw przesłuchania – z jednej strony przez funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa a z drugiej strony przez członków specjalnie powołanej, przez Prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, Komisji śledczej, dla zbadania naszych przestępstw. Szczerze mówiąc ta druga komisja była dla mnie bardziej bolesna od tej pierwszej. Ci pierwsi wykonywali w końcu swoją pracę, jaka by ona nie była. Ci drudzy jednak, to byli moi koledzy, niektórzy wręcz przyjaciele, z którymi przeżywałem liczne akcje w kopalniach, dochodzenia, działania kontrolne lub po prostu się bawiłem w czasie wolnym. Napotkałem na mur obojętnych, ślepo wykonujących narzucone zadanie, wystraszonych o swoje stołki ludzi i to ich konkluzja była dla mnie druzgocząca. Na podstawie ich opinii Prezes Wyższego Urzędu Górniczego pozbawił mnie wszystkich pełnionych funkcji i z komentarzem „dla takich jak ty należy się wilczy bilet, żebyś nigdzie w górnictwie nie dostał pracy”. Zadałem pytanie to co ja mam robić jako górnik? Pytanie na razie pozostało bez odpowiedzi. Nadzorując kilkanaście kopalń uważałem, że któryś z Dyrektorów w końcu przyjmie mnie do pracy ale oni też się bali. Dostałem kilkanaście odpowiedzi odmownych. Tylko dwóch ludzi przeciwstawiło się tej bezsensownej egzekucji. Był to ówczesny Naczelny Dyrektor Alfred Budziński, któremu podlegały kopalnie rybnickie i jastrzębskie oraz ówczesny Dyrektor kopalni Jankowice Hubert Kasperek. Z oboma łączyły mnie przedtem bardzo dobre kontakty zawodowe i wzajemny szacunek. Nic więcej. Postawione były wszakże trzy warunki: pierwszy dotyczył uzyskania zgody Prezesa WUG na zatrudnienie w górnictwie. Tego się nie doczekałem. Ten warunek, po wielokrotnych bezskutecznych próbach, wziął na siebie Budziński. Drugi warunek dotyczył wyboru kopalni – Chwałowice lub Jankowice. Wybrałem Jankowice i nigdy tej decyzji nie żałowałem. Trzeci warunek to było właściwie stwierdzenie: maksymalny osiągalny dla mnie pułap to osoba dozoru wyższego górniczego w dziale wentylacji a potem w charakterze inżyniera do spraw obudowy. Miałem wtedy czterdzieści lat. Moi koledzy byli Dyrektorami kopalń a ja przez następne dziewięć lat byłem skrupulatnie pilnowany i jakiekolwiek próby awansowania mnie choćby o szczebelek wyżej kończyły się odmową – decyzje podejmowano gdzieś tam u góry. Jak potężne były to moce świadczy fakt, że późniejszy Naczelny Dyrektor, który osobiście zaproponował mi awans, nigdy nie doszły do skutku, nawet w połowie lat dziewięćdziesiątych, już w wolnej Polsce, bał się powiedzieć mi kto za tym wszystkim stał.
Tyle tytułem przydługiego może wprowadzenia ale ten kontekst jest ważny – jak się później okaże.

Pracę zawodową w kopalni Jankowice zacząłem w styczniu 1982 roku jako nadsztygar górniczy w dziale wentylacji. Początkowo spotkałem się z nieufnością kolegów – wtedy już nie piłem więc byłem podwójnie podejrzany – nie dość, że z Urzędu to jeszcze nie pije? – na pewno szpicel. Ale to szybko minęło i mogę powiedzieć, że zawsze spotykałem się z życzliwością, pomocą, potem już przyjaźnią i pełnym zaufaniem. Zbiegiem okoliczności udało mi się kilka przedsięwzięć zawodowych, zarówno w dziale wentylacji jak potem w dziale obudowy. Myślę, że miałem też znaczący wkład w komputeryzację kopalni, szczególnie w jej pierwszym okresie, tak że w stosunkowo krótkim czasie byłem traktowany w kopalni jako poważny partner zawodowy, co oczywiście w niczym nie zmieniało mojego statusu w dozorze kopalnianym. Trzeba powiedzieć, że doświadczenie zawodowe górnicze, jakie wyniosłem uprzednio z kopalń dolnego i górnego śląska w połączeniu z doświadczeniem jako pracownik nadzoru górniczego zaowocowało łatwością orientacji w trudnych czasami problemach i ułatwiało podejmowanie właściwych decyzji.

Po próbach zawodowych jakim mnie poddawał Dyrektor Kasperek nadeszły próby pozazawodowe. Pierwszą było zlecenie mi opracowanie scenariusza i nakręcenie filmu, który miał rozsławiać kopalnię na zewnątrz. Dostałem do pomocy operatora i całkowicie wolną rękę. Powstał film pod tytułem „Kopalnia Jankowice wczoraj i dziś”. Zdjęcia były kręcone na powierzchni i na dole w najbardziej newralgicznych punktach kopalni. Stąd powstały unikalne obecnie zdjęcia z pracy na filarach jankowickich, których już od dawna nie ma. Film, powielony w licznych kopiach, był cenionym prezentem, którym Dyrektor obdarowywał gości kopalni i ludzi biznesu, którzy byli zainteresowani inwestycjami kopalnianymi. Trzeba powiedzieć w tym miejscu, że Dyrektor Kasperek był tym, który zastał kopalnię Jankowice nieco przestarzałą, z wydobyciem około 6 700 ton na dobę a pozostawił po sobie jedną z najnowocześniejszych polskich kopalń, ze zdolnością wydobywczą zbliżoną do 30 000 ton na dobę brutto (około 19 500 ton na dobę netto).
2) Inauguracyjne Spotkanie Gwarków Jankowickich - grudzień 1984. (fot.arch. autora)Kolejnym zadaniem pozazawodowym postawionym mi przez Dyrektora była organizacja pierwszych Gwarków jankowickich w grudniu 1984 roku. Oczywiście takie przedsięwzięcie nie jest na miarę pojedynczego człowieka ale cały scenariusz i podstawowe elementy organizacyjne, wraz z próbami muzycznymi i innymi należały do mnie. Skompletowałem równocześnie zespół muzyczny, który tworzył oprawę muzyczną tych pierwszych Gwarków. Myślę, że to bardzo udane, zdaniem uczestników i obserwatorów, przedsięwzięcie nasunęło Dyrektorowi nowy pomysł. Kiedyś – był to początek 1985 roku dyspozytor kopalni odszukał mnie na dole – Jurek – masz się zgłosić po wyjeździe do Dyrektora Kasperka. Takie wezwanie zawsze budzi lekki sygnał alarmowy ale tym razem znów nie o to chodziło. Powiedział mi mniej więcej tyle – trzeba coś wymyślić, żeby odsunąć ludzi od picia i dać im w zamian jakąś godziwą rozrywkę. Wymyśl coś a ja to będę wspierał.

Wymyśliłem „Teatrzyk Pod Kuflem 1985” – w skrócie „TPK-1985”.

Pokrótce pomysł polegał na tym, żeby utworzyć na kopalni scenę teatralną, która mogłaby służyć zarówno dla wąskiego grona – kilkudziesięciu – stu widzów, z możliwością rozszerzenia widowni do kilkuset osób. Zagadnienie miało kilka problemów do rozwiązania:

1 - Sala – zaproponowałem wydzielenie z wielkiej sali klubu NOT, odrębnej sali kameralnej, na stu widzów, z profesjonalną sceną, pianinem, nagłośnieniem, oświetleniem, stolikami i krzesłami udało się to zrobić bez utraty funkcjonalności klubu NOT, poprzez system lekkich ścian przesuwnych, łatwo zamykających tą przestrzeń i równie łatwo otwierających całą powierzchnię sali. Prace budowlane i montażowe, wykonywane siłami własnymi kopalni, trwały około trzech miesięcy i sala kameralna była gotowa na przyjęcie gości,

2 - Zespół muzyczny – po doświadczeniach z pierwszych Gwarków mniej więcej wiedziałem do kogo się zwrócić, oczywiście w ramach zasobów własnych kopalni; dodatkową trudnością było oczywiste założenie, że wszystko co robimy nie będzie w żaden sposób wynagradzane finansowo. Podstawą zespołu muzycznego stał się istniejący w kopalni zespół muzyczny „Ametyst”, grający na zabawach oddziałowych. Z tego zespołu w TPK-1985 pozostali: Kazik Wardenga – górnik dołowy, świetnie, charakterystycznie, śpiewający i grający na instrumentach klawiszowych (Kazik zmarł kilka lat temu - przedtem, przez kilka lat żeglował na mazurach), Zbyszek Michalski – górnik dołowy – perkusja, Czesław Szymala – nadgórnik – gitara basowa, Krzysztof Wasilewski – pomocnik murarski – fenomenalny wokalista, jak go ostatnio spotkałem to grał i śpiewał wraz z małżonką w ich restauracji we Wiedniu. Tą czwórkę uzupełnił jeszcze jeden górnik dołowy – Damian Cieślar – absolwent średniej szkoły muzycznej w Rybniku w klasie akordeonu; wybitnie zdolny muzyk; obecnie zamieszkały w Niemczech. Prócz tego, w późniejszym okresie w zespole grali moi synowie - Bartek – na gitarze lub organach oraz Maciek na perkusji (jako ośmiolatek!).

zobaczzobaczzobaczzobacz

3 - Zespół teatralny – doświadczenia pierwszych gwarków i tutaj zaowocowały – trzon zespołu stanowili: Stanisław Przeliorz – szef kopalnianej Straży Przemysłowej – aktor i wokalista, Mieczysław Ochwat – nadsztygar w dziale energo-mechanicznym – aktor i wokalista, Marian Piksa – nadsztygar w dziale energo-mechanicznym – aktor i wokalista, Marek Piksa – syn Mariana – wokalista, Romek Oleś – nadsztygar w dziale energo- mechanicznym – aktor, Heniek Pragłowski – nadsztygar górniczy – aktor i wokalista. Skład zespołu teatralnego ulegał zmianom, zależnym od charakteru spektaklu. Stosownie do potrzeb występowali w TPK-1985 liczni inni nieprofesjonalni aktorzy i wokaliści, w tym również z zaprzyjaźnionej grupy twórczej „Stara Piwnica” działającej w tym czasie przy Domu Kultury kopalni Dębieńsko. Z tej grupy, z osób regularnie występujących w TPK-1985, należy wymienić: Anię Jędrzejak – świetną wokalistkę, autorkę tekstów i kompozytorkę, Janusza Majewskiego – chyba jedynego profesjonalnego aktora i wokalistę w naszym towarzystwie (grał, śpiewał, pięknie recytował, był imitatorem znanych postaci, od Niemena po Michnikowskiego), Czesława Zemłę – aktora charakterystycznego Grupę Twórczą prowadził Czesiek Gawlik – pianista jazzowy i organista kościelny – mój zmiennik na organach w kościele św. Barbary w Boguszowicach. Okresowo w TPK-1985 śpiewała Magda Szczepan – przyjaciółka z czasu studiów na AGH – pedagog, Dyrektor szkoły w Chwałowicach. Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć mojej żony Ewy Schinohl, która była konferansjerem w prawie wszystkich naszych spektaklach. Była duszą i inspiracją moich działań twórczych. Mimo wykształcenia w zakresie ceramiki (AGH) poświęciła swoje życie zawodowe nauczaniu religii. Przedwcześnie zmarła w 2005 roku w wieku 62 lat.

zobaczzobaczzobaczzobacz

zobaczzobaczzobaczzobacz

zobaczzobaczzobaczzobacz

4 - Repertuar -  wbrew pozorom to nie było aż takie trudne. Jak przeglądam dokumenty z tych czasów, znajduję że już wówczas, na wstępie działalności, moja dotychczasowa twórczość poetycka i piosenkarska liczyła przeszło sto sześćdziesiąt stron. Jak na początek całkiem sporo. Pisałem i komponowałem piosenki niemal od dziecka. Różne; głównie o miłości, pięknie życia, przemijaniu ale też o bieżących wydarzeniach, w tym politycznych. Pisałem też fraszki, piosenki kabaretowe, piosenki religijne a nawet hymny kościelne. Miałem łatwość pisania i komponowania, byle tylko wpadł do głowy jakiś pomysł. Reszta była jak obieranie ziemniaków ze skórki.
     W oczywisty sposób twórczość TPK-1985 dzieliła się na trzy nurty: nurt górniczy – związany z przygotowywaniem programów na uroczystości kopalniane – głównie kolejne karczmy piwne, choć nie tylko; nurt poezji śpiewanej – ten najbliższy mi mentalnie; nurt poezji i piosenki kabaretowej, w tym politycznej i patriotycznej – tworzony na bieżąco, w miarę potrzeb programowych. Na początku była jednak operetka. Napisałem teksty do muzyki Franciszka Lehara –głównie do „Wesołej Wdówki” – gwarą śląską, opowiadające o życiu emeryta górniczego. Całość spełniała podstawowe założenie TPK-1985, że program nie powinien trwać więcej niż godzinę, bo po tym czasie goście zaczynają się nudzić. Operetka była wystawiana, z dużym powodzeniem, na II Gwarkach jankowickich, potem jeszcze trochę żyła na występach wyjazdowych a niektóre piosenki są śpiewane do dziś, na przykład ta, której fragment przytoczę:

Ballada o karbitce

Jakżech się przyjon na Blicher
Szpikol - siedymnoście lot
Toch mioł krzepy za sztyrech
A zupa z kibla żech jod
Trzy dziołszki żech bez noc łobróciół
Potym na szychta szoł
W nadszybiu od lampowego
Srebrzysto karbitka broł
ref:
Karbitko - mój płomyczku mały
Jak bez ciebie żyć
Z tobą przychodzi dzionek cały
Na dole samotnie, we dwoje, być
Karbitko, tyś jest jak żonka najlepsza
Świecisz i grzejesz wraz
Tyś jest nadzieją na lepszy los
W podziemnej nocy czas
 
Piosenka otwierała spektakl. Śpiewał ją i śpiewa nadal, przy różnych okazjach, Mietek Ochwat.
Próby mówienia wierszy i śpiewania gwarą śląską były dość częste w naszej twórczości. Gwara śląska najlepiej oddaje atmosferę kopalni, życia górnika i jego rodziny. Oto kolejny przykład piosenki z tego nurtu (podaję tekst tak jak został zapisany w scenariuszu):
 
Galowy ancużek
 
(na melodię: Idzie stary dziadek)
chór: Hej, o hej, o hej, o hej, o hej
 
solista:
Jo je stary górnik, móm czorny kabocik
I z ochotą wielką jada do roboty
Jada do roboty i na felezunek
Dejcie mi sztajgerku dobry posterunek
 
chór:
Jedzie sobie do roboty
A potym na fezezunek
Dejcie mu sztajgerku złoty
Dobry posterunek
La, la, la, ….
Hej !
 
solista:
Ida do szoleczki a potym przekopkiem
A na końcu ściana, co sie zowie przodkiem
Siedza na knefliku, pociskóm jak trzeba
A wóngiel sie suje jak ta manna z nieba
 
chór:
Siedzi cięgiem na knefliku
Pocisko co i jak trzeba
A wóngiel się strugą suje
Jak ta manna z nieba
La, la, la …..
Hej !
 
solista:
Suje się i suje, aże sie ćmi w łoczach
I ukłodo w pancrze jak mak do kołocza
I tak cołko szychta przy czorniutkiej rzeczce
Ino żech już śpióncy, aże w łepie łechce
 
chór:
I tak bako cołko szychta
Przy czornej, czorniutkiej rzeczce
Ino że już bardzo śpióncy
 
Aż go w łepie łechce
La, la, la …..
Hej !
 
solista:
Zaś przekopek, szola, jeszcze ściepać fleki
Ida se paradnie, od diobła czorniejszy
Czorniejszy, czorniejszy, jak tyn mój kabocik
I koszula czorno i czorne galoty
 
chór:
Czorniejszy jest oj czorniejszy
Jak jego czorny kabocik
I koszula tyż mo czorno
I czorne galoty
La, la, la …..
Hej !
 
solista:
W dóma żech je hardy, po dobrym fedrunku
Na blacie powónióm – kardinadle, zupka
A potym sie ciepna w cieplutkim szezlóngu
I ani nie zdónża baba klepnąć w dupka
 
chór:
A potym się wartko ciepnie
W cieplutkim, biołym łóżeczku
I ani nie zdónży swoja
Baba klepnąć w dupka
La, la, la …..
Hej !
 
solista: (chór murmurando)
Lecóm latka lecóm a myśli se łażóm
Czornymi ścieżkami po czorniutkim mózgu
Takie czorne  życie, aż kajś w dziurka wrażóm
Moje chude kości
W galowym ancużku
La, la, la …..
Hej !
 
Jednak ta twórczość to były obrzeża tego co robiliśmy. Z założenia programy TPK-1985 miały się pojawiać w regularnych odstępach miesięcznych, za wyjątkiem miesięcy wakacyjnych i się pojawiały. Dyrektor, poza patronatem ogólnym i wspieraniem nas technicznie oferował nam jeszcze dwie rzeczy: po pierwsze w początkowym okresie – jednego lub dwóch spektakli – wyznaczał imiennie kto ma się stawić na widowni. Nie chciał aby przez brak frekwencji upadło całe przedsięwzięcie. Ta ingerencja szybko okazała się niepotrzebna, gdyż zainteresowanie naszym teatrzykiem przekroczyło możliwości sali kameralnej, mieszczącej dwadzieścia pięć stolików czteroosobowych i raczej zawsze mieliśmy nadmiar widzów. Wprowadziliśmy nawet bilety – bezpłatne ale porządkujące jakoś frekwencję. Po drugie Dyrektor wprowadził tradycję, że na spektaklach się nie piło ale była lampka wina, paluszki, kostki serowe a dodatkowo każdy mógł sobie dokupić kawę lub herbatę w bufecie klubu.
     Tak więc, po operetce zaczął się okres regularnych programów albo o zabarwieniu kabaretowym albo polityczno-patriotycznym albo o charakterze poezji śpiewanej. Nieodmiennie jednak spektakle zaczynały się piosenką o kopalni, którą napisałem przy okazji kręcenia filmu „Kopalnia Jankowice wczoraj i dziś”: Oto fragmenty tej piosenki:
 
Kopalnia
 
Na rozstaju starych dróg
Pośród pól i łąk i lasów
Tam, gdzie węgiel zasiał Bóg,
Już od niepamiętnych czasów
Horyzontu jasną biel
Przecinają smugi czarne
Korzeniami w głąb wrośnięte
To Ty jesteś moja kopalnio !
 
Ref:
Jesteś piękna jak kobieta - kopalnio
Wczoraj mała, dziś tak wielka - kopalnio
Dajesz życie kiedy chcesz, gdy chcesz odbierasz
Zawsze kocham cię - wczoraj i jutro i teraz
Bladym świtem, w środku dnia i późną nocą
Koła twoich wież szybowych mkną ochoczo
A w czeluści twoich pieczar ziemi wydartych
Czarny naród wydobywa czarne skarby
 
I druga zwrotka:
 
Kiedy fanfar zabrzmi dźwięk
Ty odświętnie przystrojona
Całą krasę, cały wdzięk
Dajesz nam, w nasze ramiona
Lecz nadejdzie zwykły dzień
Gdy oddamy ci to wszystko
Kiedy przejdzie nowy cień
Po podziemnym cmentarzysku
 
Ref:  Jesteś piękna jak ...
 
Nurt poezji śpiewanej może reprezentować na przykład ten wiersz:
 
Biała lilia
 
Wysmukła biała lilia
Zwiesiła swą łabędzią szyję
I wstydliwie otuliła się w zielone liście
Powiedz mi biała lilio, szepnij mi, jak żyjesz,
Co kochasz i na czyje oczekujesz przyjście ?
 
Czy  tęsknisz do słońca promieni życzliwych
Czy pragniesz obmyć się źródlaną wodą
Czy może twym miłym jest motyl, co w szybę
Okienną tłucze by się spotkać z tobą
 
Milczysz, zawsze milczysz, znów na ciebie patrzę
I dziwnym mnie &dreszczem ogarnia wzruszenie
Twe płatki musnąłem wargami i płaczę
I kocham to moje w ciebie zapatrzenie
 
Ty drgnęłaś, czy tylko złudzenie mnie mami ?
Tak pragnąłbym dzielić twych wzruszeń powody
A może ożyłaś gdym cię zrosił łzami
Czy też dostrzegłaś, że odleciał motyl?
 
Powiedz mi kiedyś życzliwe dwa słowa
Nawet jeżeli troszeczkę nieszczerze
Ja to głęboko, gdzieś w sobie, zachowam
I będę szczęśliwy ...
I może uwierzę ...
 
i ta piosenka:
 
Dróżka
 
Popatrz miła, już minęło lato
Jesień z wolna złote liście zrzuca
Zima świat otula koszulą włochatą
Jak śpiącego woja w wełnianych onucach
 
A myśmy tak młodzi
A myśmy tak piękni
W przeźroczystej łodzi
Wraz składamy dzięki
 
Za młodość i za miłość
Za młodość i za miłość
I za odrobinę kłamstwa
I za odrobinę kłamstwa
Co przemyślnie zauroczy
Nasze dni i nasze noce
 
Nie gadaj mi prawdy nazbyt często
Prawda jest czasem tak bolesna
Pozwól przy Tobie cicho westchnąć
I snuć w marzeniach myśl niewczesną
O radosnym dzieciństwie, miłości, dostatku
Bądź mi też w tym kochanką i żoną i matką
Lub udawaj tylko, że nią będziesz
A ja pójdę z Tobą gdzie chcesz, wszędzie
 
Będziemy szczęśliwi
Będziemy weseli
A ten kosmyk siwy
Niechby diabli wzięli
Od poranka do poranka
W białym pachnącym łóżeczku
Albo na ciepłym zapiecku
Będzie golutka hulanka
 
A gdy mnie serce trochę boli
Nie martw się - to może minie
A gdy mnie sen już nie ukoi
Nie martw się - to może minie
A gdy mi zmarszczek znów przybędzie
Nie martw się - to może minie
A gdy przy Tobie mnie nie będzie
Nie martw się - to także minie
Wyjdź sobie, kiedyś , na rozstaje
Znów wybierz drogę
I idź dalej ...
 
A Ty dróżko -Ty jej nie oszukaj
Kiedy zboczy - brukiem w bruk postukaj
A Ty dróżko prowadź, prowadź ją do nieba
Jeżeli naprawdę wierzysz, że tak trzeba .
 
lub ta:
 
Czas
 
Znów widzę cię
Jak na biało-czarnym filmie
Twój długi szal rwie wiatr
A ty jesteś, znów jesteś przy mnie
 
ref:
Jesteśmy przecież wciąż
Tacy jak z tamtych lat
Patrzymy z lękiem gdzie
Przeszły czas wyrył ślad
W przygasłych oczach dzień
Dawno zgubił swój blask
A jednak coś zostało w nas
Gdzieniegdzie przemknie cień
Jakaś myśl, zapach snu
 I nagle widzę znów
Uśmiech twój w tamtym dniu
Jak wtedy trzymam cię
Delikatnie jak kwiat
Tańczymy wraz a z nami świat
 
Już minął czas
Czas nam przeznaczony kiedyś
Czas znów połączy nas
Może będziesz, znów będziesz jak wtedy
 
 
ref:  Jesteśmy przecież ...
 
Poezja i piosenka polityczna lub patriotyczna była związana z dwoma zdarzeniami. Pierwszym był niewątpliwie stan wojenny i piętno jakie odcisnął na nas wszystkich, na tle ogólnej sytuacji politycznej. Drugim zdarzeniem, powtarzającym się cyklicznie były kolejne rocznice święta niepodległości lub inne ważne rocznice o zabarwieniu patriotycznym. Na te okazje powstawały specjalne programy w tym program pod tytułem „Polska kołysanka”, chyba jeden z najlepszych w całej naszej twórczości. Wykonywany połączonymi siłami TPK-1985 i grupy twórczej „Stara Piwnica”, był później powielany w różnych wersjach, przy różnych okazjach. Z tego programu również dwa fragmenty: najpierw wiersz który napisałem na wieść o pogromie górników w kopalni Wujek:
 
Trojak
 
Znów padły strzały i znowu polała się krew
Nad kominami snuł się dym wesoły
Na pałę cegła, na czołg kilof i gniew
A obok dzieci, rzędem szły do szkoły
I szedł syn kata ramieniem spleciony
Z synem skazańca, jeszcze nieświadomym
 
Kto strzelał? - pewnie nikt
Do kogo? – pewnie do nikogo
Za co? – za wolność i człowieczy byt
Czy coś się stało? – może coś tam… przypadkowo…
W każdym razie oboje, pełni optymizmu,
Bronili, każdy na swój sposób, socjalizmu
 
Pierwszy socjalizm – biało czerwony
Jak kolorowy pęk goździków,
Socjalizm twardy, umęczony,
Prostych ludzi, chłopów, robotników,
 
Drugi socjalizm jednobarwny,
Jak krew przelana, nie swoja – cudza,
Socjalizm butny, pazerny, zachłanny,
Socjalizm armat przeciw ludziom
 
Jak w dwóch biegunach, na dwóch krańcach świata
Sieć południków swoje węzły plecie
Jest jeszcze ramię przykute do bata
I to jest właśnie socjalizm trzeci
 
I gra orkiestra: marsz, marsz Polonia
Trzy socjalizmy walczą jak w transie
I ramię w ramię, dłonie w dłonie
W śmiertelnym zwarte mezaliansie
 
A koła na wieżach szybowych zamarły
Mróz tężał wokół, w żyłach krew tężała
Aż wieczór nadszedł i mgła szaro-czarna
Spowiła żywych i martwych
I płakała…
I naród zapłakał a z narodem Bóg
I nikt już nie wiedział kto swój jest, kto wróg
 
Gdzieś z góry, może z samego księżyca,
Pan w kapeluszu dużym i w kufajce
Patrzył zachłannie wraz z całą swą świtą
I grał nam na starej, ruskiej, bałałajce
I stanął naród a z narodem Bóg
I nikt już nie wiedział kto swój jest
Kto wróg
 
Aż przyjdą swobodne, szczęśliwe lata
Bez żądzy władzy, krzywdy, egoizmu
Nie będzie wojny i nie będzie bata
Nie będzie nawet
Socjalizmu
 
I tylko krzyże zostaną gdzieniegdzie
Po tych co zginęli
W Polsce
W Świecie
Wszędzie
 
a teraz piosenka:
  
Polsko!
 
Gdy miast oklasków zagrzmiał groźny pomruk
Ci co przegrali nikną w mgle
I tylko smutno, ciągle smutno
I już nie bardzo w coś się wierzyć chce
Na wadze pychy, fałszu, arogancji
Kilka pokoleń kładło łzy
Lecz jeszcze wciąż, jeszcze wciąż nadzieja
Gdzieś w głębi tkwi
 
ref:   Polsko , Polsko gdzieś ty gdzie
Moja Polsko, Polsko zbudź już się
 
Prochy Katynia prochy Oświęcimia
I jeszcze inne, Bóg wie gdzie
I tylko smutno, ciągle smutno
I już nie bardzo w coś się wierzyć chce
A potem Poznań, Kraków, Stocznia Gdańska
I znów z przemocą walczą łzy
Lecz jeszcze wciąż, jeszcze wciąż, nadzieja
Gdzieś w głębi tkwi
 
ref:   Polsko ...
 
Polsko!
Ojczyzno nasza
Oceanie krzyży
Niewinnych
Wielki zbiorowy grobie
Nieustraszonych
Kolebko wszelkich dóbr
Dla nielicznych
Bądź nam Ojczyzną
Też
... i dzisiaj
A nie po rehabilitacji
Pośmiertnej
 
ref:   Polsko...
 
Być może teraz - w całkiem nowej sytuacji politycznej takie teksty już nikogo nie poruszają ale pamiętajmy, że powstały i były publicznie wygłaszane, lub śpiewane, w okresie stanu wojennego lub tuż po jego wygaszeniu. Pamiętam, że kiedyś przed takim spektaklem Romek Oleś przyszedł do mnie - pokazując na pełną salę i niemal płacząc powiedział: "Jurek czy jesteś pewien, żeby im to pokozać? Patrz kto siedzi na sali. Dyć óni nos zawrzą zarozki po wystympie!" Jakoś nie zawarli. Już się wtedy trochę bali, bo oddech szedł świeży.  Romkowi nie ma się co dziwić. Na sali faktycznie siedziały Wysokie Osobistości Partyjne, które jeszcze wtedy wiele mogły.
     Ewa, w marcu 1990 roku, w trakcie przeglądu naszej twórczości z lat 80-tych stwierdziła, że te wiersze i piosenki są wspomnieniem tamtych czasów a nie ich spóźnioną krytyką. Ja obecnie dostrzegam jeszcze coś więcej. Przecież te i inne teksty świadczą o naszej dalekowzroczności. I nadziei. To wszystko się w końcu spełniło. Nawet jeszcze za naszego życia.
     Nurt kabaretowy – trochę frywolny i nie bawiący się w dyplomację był reprezentowany kilkakrotnie w naszej twórczości. Oto dwa przykłady z tego typu spektakli:
wierszyk o pewnej wyprawie na łono…:
 
Łyk and seks
 
Siedzieliśmy razem przy wielkim ognisku
Daliśmy se gazu a potem po pysku
Lecz, zgodnie z duchem naszej nacji
Nie zaniechaliśmy konwersacji
W miarę jak narastały nastroje spirytystyczne
Rozmowy się stawały damsko-polityczne
Zapyta kto - gdzie dama a gdzie polityka
Pozornie te pojęcia z różnego są garnka
Lecz, jeśli bez osłonek golizny dotykasz
Rychło mianownik znajdziesz-jedna drugiej warta.
 
Gdy z biegiem czasu alkohol szedł w górę
Nastąpił, od krytyk politycznych partii
Odwrót oddolny, na łonie natury,
W kierunku partii męsko-damskich
 
Mgiełka się snuła nad polami
Smutno zwieszając płatki konwalii
Cisza ... i tylko gdzieniegdzie, parami
Ludzie zawzięcie ... kopulowali
Zaś rankiem - hej - ho ! i znów do pracy
Wstali radośnie wycieczkowicze
I chórem, zgodnie wrzasnęli - Rodacy !
Ależ udany był wczorajszy łykend
A ja ? - nie przeczę, że ja też tam byłem
I tak Wam nie powiem co wtedy robiłem ...
 
 
i piosenka finałowa jednego z programów:
 
Piosenka o śmiechu
 
Więc śmiejmy wszyscy się nie bacząc na dystyngcje
A więc nie smućmy się choć byłby na to czas
Jeżeli szlag ma trafić nas w obłędnej gonitwie
To niech ze śmiechu a nie z złości trafi nas
 
Gdy ktoś ci mówi - będzie gorzej, śmiej się z tego
A gdy odwrotnie, że na lepsze, też się śmiej
Gdy ktoś ci dupę truje, powiedz mu, kolego
To wszystko było już a będzie to O'K                                           
 
Podobno śmiech to zdrowie a więc bądźmy zdrowi
Niech malkontenci, wieczne płaczki wejdą w cień
Spójrzmy wokoło siebie, Panie i Panowie
Wszak taki piękny dziś, słoneczny, mamy dzień
 
Lecz gdy się śmiejesz z garbatego - patrz na siebie
A gdy ze śmiechu ryczysz, bo ktoś jąka się
To wiedz, że każdy będzie piękny w swoim niebie
Jeśli w ogóle jakieś niebo przyjmie cię
 
Dopóty co to całe życie śmiechu warte
W Wielkim Finale nawet goły udział bierz
Śmiej się z wszystkiego, wszystko rzuć na jedną kartę
A jeśli już nie będzie z czego, z siebie też
 
Zagraj na nosie, puknij w czoło, wypnij tyłek
A gdy ktoś zmarszczy groźnie brwi śmiej mu się w pysk
Ten świat jest śmiechu wart, choć nie wiadomo ile
Lecz świat bez śmiechu nie wart jest zupełnie nic
 
Nie mogę się oprzeć przed pokazaniem jeszcze jednego tekstu piosenki przygotowanej na spotkanie z Paniami z kopalni Jankowice przy okazji dnia kobiet (w nabitej po brzegi dużej Sali klubu NOT było ponad 500 kobiet! – nasz swoisty rekord oglądalności):
 
Piosenka o seksie
 
Raz pewien nieśmiały młodzieniec
W wieku hm…  lekko podeszłym
Próbował podglądać panienki
Co tuż, tuż obok niego przeszły
Biedak natrudził się wielce
Zwłaszcza zważywszy na wiek
By zajrzeć powyżej kolanek
Nieomal pod ławką legł
 
Ref:
A ja dziś stawiam pytanie Wam
Widząc jak drżą mu ręce
Czy seks to jest tylko dupa
Czy jest to jeszcze coś więcej?
 
W przedszkolu się bawił klockami
Rój małych, niewinnych dziateczek
Aż Maniuś się podniósł i wrzasnął
O! Kazia jest bez majteczek!
Pan Marian, już nieco wyrosły
Miał oczka wąziutkie jak szparki
Gdy zezem pochłaniał zza biurka
Ogromny biust swej sekretarki
 
Ref:
A ja dziś stawiam pytanie Wam
Widząc go w niemej udręce
Czy seks to jest tylko dupa
Czy jest to jeszcze coś więcej?
 
Na polu, przy zżętym zbożu
Krzątały się wielkie babiska
Sukienki wpół podkasane
Odkryły czerwone nożyska
A Jasiu, wciąż kosą na kamień
I ślinił się przy tym niebożę
Bo wciąż mu przed nosem świeciły
Golizną dziewuchy hoże
 
Ref:
A ja dziś stawiam pytanie Wam
Podając mu chustkę naprędce
Czy seks to jest tylko dupa
Czy jest to jeszcze coś więcej?
 
I wiecie co wymyśliłem Wam
Czy rację kto przyzna mi aby?
Że seks to jest, choćby najmniejszy
Kawałek - Zdrowej – Baby …. O tak !!!
 
Żeby nieco przybliżyć się do końca tej zapomnianej historii wymienię tylko tytuły niektórych programów, te które pamiętam, bez podawania chronologii:
Ikebana – wiersze i piosenki o miłości, część I
Ikebana II – wiersze i piosenki o miłości, część II
Nie tylko o Paniach – program dla Pań z okazji dnia kobiet
Pożegnanie Dyrektora – program z okazji odejścia Dyrektora Kasperka na emeryturę
Bal u dyrektora – program sylwestrowy, połączony z konkursami, turniejami i zabawami
Ser szwajcarski – jak sama nazwa wskazuje takie sobie różności
To jest kabaret – program kabaretowy,
Przeminęło z wiatrem – wspomnienie starych pięknych piosenek przed i powojennych,
Polska kołysanka – wiersze i piosenki patriotyczne
Ochrona środowiska – wiersze i piosenki satyryczne, o naszym, polskim, podejściu do zagadnień ochrony środowiska
     Z oczywistych względów nie byliśmy w stanie samodzielnie wypełnić kilkunastu lat działalności własną twórczością. Stąd, zwłaszcza po moim odejściu z kopalni ale wcześniej również, wykorzystywaliśmy zaprzyjaźnione grupy twórcze, aktorów, piosenkarzy i nie tylko, jak się okaże niżej:
Na Fandzołowym placu – program grupy twórczej Stara Piwnica
Niech ostatni figowy opadnie liść – jak wyżej
Jeszcze nie wszystkie liście opadły – jak wyżej
Testimonium – zespół Marka i Ani Jędrzejak – własne kompozycje muzyczne o charakterze nowoczesnej muzyki komputerowej, poszukiwania twórcze,
Carantouhil – bardzo znany później, istniejący do dziś, zespół muzyki staroceltyckiej,
Program pod tytułem „Niespodzianka” - niespodzianką, ku zaskoczeniu wszystkich był występ na naszej scenie Zespołu Seminaryjnego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach. Zaproszenie a potem podziękowanie na ręce Rektora Seminarium złożył Dyrektor Krystian Zając, który był następcą Dyrektora Kasperka i kontynuował Jego działania również na niwie krzewienia kultury na terenie kopalni Jankowice.
Trio Con Brio – fantastyczny zespół harmonijek ustnych pod kierunkiem mojego kolegi z WUG Zygmunta Zgraji. W tym okresie zespół zdobył mistrzostwo świata w swojej kategorii. Występowali u nas dwukrotnie, z równym powodzeniem.
Cantate Deo – zespół pieśni religijnej z Gliwic, prowadzony przez Norberta Blachę. Śpiewał pieśni Gospel i Negro Spirituals. Dwie dziewczyny i chłopak plus Norbert na Kurzweilu wprowadzili nas w euforię.
Kazimierz Kowalski i Marek Kondrat – ówcześni uznani aktorzy, z amerykańskim spektaklem aktorskim,
Alosza Awdiejew i przyjaciele zapoczątkowali całą serię występów artystów Piwnicy Pod Baranami na naszej scenie. Alosza występował u nas dwukrotnie z równym powodzeniem.
Jacek Wójcicki – jeden z czołowych polskich wokalistów, z krakowskiej piwnicy Pod Baranami
Ania Szałapak – cudowna, zwiewna i delikatna jak mgiełka, z pięknym programem piosenek piwnicznych i innych
Jerzy Przeliorz – zmarły przedwcześnie brat Staszka, wraz z małżonką Anną, w repertuarze piosenek operetkowych i ludowych. (oboje byli długoletnimi członkami zespołu pieśni i tańca „Śląsk”).
Zespół Pieśni i Tańca AGH „Krakus” – to była niespodzianka dla Ewy i dla mnie – wymyślona i doprowadzona do skutku przez mojego następcę na stanowisku inżyniera obudowy oraz kierownika TPK-1985, Leona Adamczyka. Leon wiedział, że oboje z Ewą byliśmy w czasie studiów członkami tego zespołu i jesteśmy małżeństwem „zespołowym” (nieżyjący już od z górą trzydziestu lat mąż mojej obecnej żony – również Ewy był przede mną również pianistą w tym zespole).
Był też wieczór jazzowy, W wykonaniu między innymi Cześka Gawlika na fortepianie i fenomenalnego gitarzysty Andrzeja Trefona z Rybnika.
 
     Nie sposób w tym krótkim opowiadaniu powiedzieć wszystkiego o kilkunastoletniej działalności, w którą było zaangażowanych wielu ludzi, pracujących zawodowo, posiadających rodziny, rozwiązujących swoje rozliczne problemy. Były jednak ważne wydarzenia w życiu zespołu, które mobilizowały do dalszego wysiłku i spowodowały, że zespół, będący swoistym fenomenem na gruncie górniczym, przetrwał kilkanaście lat. Obecny zalew różnego rodzaju zespołów w ogólnodostępnych mediach wypełnia zaistniałą pustkę. Trzeba też powiedzieć, że życie się zmieniło i na taką działalność, pozazawodową, jak nasza praktycznie nie ma już zapotrzebowania. Te ważne wydarzenia to:
 
- udział w eliminacjach do festiwalu piosenki żołnierskiej Kołobrzeg ’88. Ktoś przyniósł na próbę regulamin konkursu. Napisałem piosenki, zaaranżowałem je tym razem na mały skład dęty. Dyrektor zezwolił na wykorzystanie kilku dęciaków z orkiestry kopalnianej, dał autobus i ruszyliśmy. Przeszliśmy przez eliminacje lokalne, środowiskowe, wojewódzkie i doszliśmy do eliminacji centralnych, które odbyły się w maju 1988 roku w Tomaszowie Mazowieckim. Zaśpiewaliśmy rewelacyjnie i… zostaliśmy odrzuceni, rzekomo ze względów regulaminowych (których nie dostrzeżono w trakcie kolejnych, uprzednich eliminacji). Takie czasy ale przygoda była fajna. Oto pierwsza z czterech zwrotek jednej z piosenek na ten konkurs:
 
Bo najlepiej jest w wojsku
 
Wstać! Pora wstać!
Zaraz trębacz sygnał będzie grać na apel
Bo tuż po śniadaniu
Flaga wzejdzie na swój maszt
Raz i dwa
Gimnastyka spędzi z oczu senne zjawy
Potem już w ordynku
Naprzód marsz
 
ref:
Bo  najlepiej w wojsku gdy się maszeruje
Równaj krok, bo twój dowódca daje znak
Każdy żołnierz kolumnę salutuje
A chusteczki powiewają w takt
Ręka wsparta na błyszczącym karabinie
Od czoła słychać śpiew
Myślisz sobie o dziewczynie
A na twarzy widać żeś żołnierski lew
 
Systematyczna współpraca z redaktorami muzycznymi II programu Polskiego Radia Jackiem Hilchenem i Sławkiem Pietrzykowskim. Od rozpoczęcia tej współpracy w roku 1987, przez prawie rok nasze piosenki systematycznie gościły na antenie II Programu PR aż w końcu Dyrekcja Nagrań Artystycznych Polskiego Radia i Telewizji zaprosiła nas na profesjonalne nagrania kilku naszych piosenek w studio S3 mieszczące się w gmachu Telewizji Polskiej w Warszawie na Woronicza. Nagrania i zgranie utworów odbyło się w grudniu 1988 roku. Nagrywaliśmy nocami, bo w dzień studio było zajęte dla programów bieżących PR i TV. Samo studio robiło wrażenie- było tak ogromne, że reżyserka mieściła się na wysokości pierwszego piętra. Pamiętam, że powstał problem przy nagraniach Damiana – grał wtedy na Korgu Poly 800, który nie miał możliwości dostrajania. Ja grałem na fortepianie (Steinway). Instrumenty nie stroiły ze sobą o jakiś ułamek tonu. Była 12 w nocy. Reżyser dźwięku wykonał telefon i po krótkim czasie przyszedł stroiciel i w ciągu 15 minut dostroił fortepian do Korga i było po problemie. To był dla mnie przykład najwyższego profesjonalizmu. Nagrania się udały. Słyszeliśmy je czasami z anteny Polskiego Radia a Czesiek kiedyś zameldował z Rosji: „leża se na plaży, słuchom radia i słuchom a to jo grom!”
      Współpraca na tym się nie skończyła. Na kolejne gwarki przyjechał Sławek Pietrzykowski z ekipą i zrobił transmisję z naszej karczmy, na całą Polskę. Przy okazji zwiozłem Go (miał wtedy 67 lat) na dół na jedną ze ścian. Od tego czasu stał się najgorętszym orędownikiem górników i stwierdził, że już nigdy nie da sobie powiedzieć czegokolwiek złego o nich i o ich pracy. To dużo znaczyło, zwłaszcza w Warszawie, która za górnikami nigdy jakoś nie przepadała (po co nam węgiel skoro mamy prąd?).
     Spotkanie z Jackiem Wójcickim. Nie ujmując niczego pozostałym piwniczanom Jacek był jednym z najbardziej znakomitych jej przedstawicieli. Dla mnie był to szczególny wieczór, gdy po Jego spektaklu, w piwnicy klubu NOT, grałem mu nasze piosenki i bardzo mu się podobały, zwłaszcza Piosenka o Starym Krakowie. (jestem Krakusem z urodzenia i napisałem kiedyś tę piosenkę na konkurs Echa Krakowa; piosenka się nie przebiła bo zbyt realistycznie ukazywała ówczesny Kraków ale i tak była ładna). Spotkanie skończyło się zaproszeniem nas z Ewą do Piwnicy, gdzie spotkaliśmy się jeszcze raz z Jackiem, po Jego koncercie. U Jacka uderzył mnie zwłaszcza Jego profesjonalizm. Gdy pianista w czasie Jego występu popełnił jakiś niezauważalny błąd, Jacek go rugał przez cały korytarz na zapleczu. Słów nie powtórzę…
 
Może w tym miejscu warto zacytować Piosenkę o Starym Krakowie:
 
Piosenka o Starym Krakowie
 
Gdy  śnię, zapatrzony w swe sny najpiękniejsze
To Kraków przychodzi pogadać czasami
I gada mi, smutny, swe sprawy tajemne
Tęsknotę mi gada o tym co za nami
 
O konnych tramwajach i starym Wierzynku
O tych małych sklepikach żydowskich na Grodzkiej
O bruku nierównym i o studni na rynku
I o dumnym Wawelu, o Koronie polskiej
 
O tych białych łabędziach w sadzawce z fontanną
O tym jak szli dziadkowie z Oleandrów na wojnę
O tym jak Ojciec kiedyś spotykał się z Mamą
O spacerach na długim deptaku przez Błonia
 
Wraz budzę się z wolna wciąż jeszcze szczęśliwy
A sen odchodzący coś jeszcze mi szepcze
Wyglądam przez okno, jak głodny myśliwy
Mój Krakowie, mój Stary Krakowie - gdzie jesteś ?
 
I nie ma już nigdzie konnego tramwaju
Ani stawku skrzącego w pogodny poranek
Żydowskich sklepików, Kalwaryjskiej, Solwayu
Ani falek na Wiśle koło Norbertanek
 
A z Sowińca uleciał gdzieś duch Piłsudskiego
Z Oleandrów pustawych już wychodzić nikt nie chce
No i nie ma już tłumów do Lasku Wolskiego
Mój Krakowie, mój Stary, Krakowie gdzie jesteś ?
 
Zapytasz co dalej wędrowcze przygodny
Wpatrzony w ruiny i miasta i ludzi
Być może owiany wietrzykiem pogodnym
Z półwiecza letargu znów Kraków się zbudzi
 
Powrócą na rynek Krakowskie tramwaje
A w niedzielę znów tłumy odwiedzą Bielany
Kumoszki wystawią kosze swe pełne jajek
I powrócą pomniki do parku Jordana
 
Na Sowińcu kamienie obronią od wroga
No i w stawku z fontanną znowu będą łabędzie
Będzie pięknie aż słońce uśmiechnie się do nas
Lecz niektórych z nas przy tym już pewnie nie będzie
 
Co w tym tekście było nie tak? Oleandry? – przecież jest taka ulica….   
 
Można by na koniec zapytać co z tego wszystkiego pozostało – poza ulotną pamięcią starzejących się ludzi. Przede wszystkim nagrania. Tak się złożyło, że z jakichś powodów wszystkie nasze spektakle były nagrywane kamerą VHS. Wiele z tych nagrań się zachowało i zostało przetworzone przez Maćka do postaci cyfrowej na płytkach DVD. Pozostały teksty wierszy i piosenek. Pozostało też trochę zdjęć. Niektóre z nich tworzą dokumentację zdjęciową niniejszego opracowania. Tylko ludzi jakby trochę ubyło.
 
Na zakończenie jeszcze jedna z piosenek TPK-1985
 
Do Braci Tam
ref:
Bracia, gdzie się święci Wasz los
Bracia zapatrzeni w cień
Znów, przyjdzie znów taki dzień
Zabrzmi Wasz gromki głos
Boski nadsztygar filar Wam da
Znów, znów spotkamy się tam
A niebiańska kapela
Tego walca z wolna zagra nam
 
Twarze wirują i lata wirują
W takt dawno zgubionej melodii
Czarne zastępy górniczych żołnierzy
Ruszają na ostatni trakt
Matki i żony już stoją u bram
Dzieci swe widzą przez łzy
Wraz zaśpiewajmy o tych co Tam
Gdzie będziem kiedyś my
 
ref:
Bracia, gdzie ...
 
I jeszcze jedno słowo. Przecież jestem winien czytelnikom wyjaśnienie jak się skończyła moja dziewięcioletnia kwarantanna. Po tych dziewięciu latach, bez prawa do awansu otrzymałem propozycję, od kolejnego Prezesa Wyższego Urzędu Górniczego, powrotu do mojego Urzędu. Wróciłem, na stanowisko Dyrektora…
Takie czasy.

Dziękuję panom Jerzemu Schinohlowi za udostępnienie wspomnień, filmów i zdjęć archiwalnych o znanym w latach 80-tych ub. wieku, a obecnie zapomnianym "Teatrzyku Pod Kuflem", jaki działał na naszej grubie oraz Mieczysławowi Ochwatowi za umożliwienie dotarcia do tak ciekawych materiałów. Pan Mieczysław Ochwat działał w tym byłym teatrzyku, a później występując w gronie przyjaciół, na różnych spotkaniach, Gwarkach korzystał z niektórych tekstów autorstwa p. Schinohla.

Opr. Tadek_Gacek (tedd55) - czerwiec 2013

POWRÓT DO GÓRY